niedziela, 21 sierpnia 2011

Historia Kati

Jak już wiecie Kati jest adoptowana ze schroniska w związku z tym postaram się wam krótko i w miarę zrozumiały sposób napisać jak tam trafiła i jak to się stało, że jest teraz u mnie.

W maju 2010 roku pewna pani usłyszała jak na zalanych wodą działkach coś wyje, woła o pomoc. Była to około 3 miesięczna sunia. Przerażona, zamknięta w ciemnym miejscu, które zalewała woda…
Ile tam siedziała, co wcześniej się z nią działo nie wie nikt. Wiem jedno na pewno nie miała łatwo. Blizny na łapach, pysku, wyrwany pazur…
Została zgłoszona do łowickiego schroniska, w którym od kilku miesięcy byłam wolontariuszką. Jedna z wolontariuszek zrobiła jej zdjęcia, sunia dostała imię - Fruzia, a ja założyłam jej wątek. Pokazałam ją mamie. Fruzia podbiła jej serce, a potem serca męskiej części rodziny. Decyzja została podjęta.
Pojechałyśmy po nią w poniedziałek 7 czerwca. Pamiętam jak weszłam, a właściwie wbiegłam po nią do schroniska, ale niestety Fruzia zachorowała na parwowirozę, a szanse, ze wyzdrowieję były niewielkie. Byłam załamana. Trzy dni czekałam na jakiekolwiek wieści… I doczekałam się! W czwartek 10 czerwca 2010 roku, Fruzia, a obecnie Kati opuściła schronisko.

Pierwsze dni w domu nie należały do najprostszych. Chciałam się z nią bawić zabawkami kuliła się. Jak widziała psy, chowała się za mnie i próbowała uciekać, bała się ludzi. Nie umiała chodzić na smyczy, pomijając fakt, że w ogóle nie chciała wychodzić z domu.
A co z niej wyrosło?
Wszystkie zabawki w jej oczach są super. Wszystkie psy prędzej czy później(zazwyczaj prędzej) stają się jej bardzo dobrymi kompanami do zabaw. A na słowo spacer, Kati dostaje bzika i stoi pod drzwiami. W stosunku do obcych jest bardzo nieufna, ale wszystkich których lepiej poznaje traktuje jak starych dobrych znajomych.
Szkoda tylko, że Kati ma inne lęki, jak jazda samochodem, huki, czy pływanie.
Nad wszystkim pracujemy, więc mam nadzieję, że z biegiem czasu będzie ich coraz mniej:)

Kati jeszcze w schronisku:
 
 
Pierwsze chwile w domu i pierwszy spacer:


4 komentarze:

  1. Miło się czytało :) Sheltii

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna historia, a zakończenia jak z bajki. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że postanowiłaś ją wziąć. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale świetna historia, zakończenie najlepsze. Dobrze, że na świecie są ludzie, którzy przygarniają psiaki ze schroniska i pragną im pomagać :] Ja bardzo chcę zostać wolontariuszką, ale póki co to tylko marzenia :/ Śliczne zdj. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń