sobota, 12 grudnia 2015

Seminarium „Pies w formie”

Nadrabiania zaległości ciąg dalszy ;)
W ostatni weekend września pojechałyśmy na semi, uczyć się pod okiem Pauli Gumińskiej o przygotowaniu psa do sportowego życia. Jak tylko zobaczyłam, że Paula prowadzi seminaria o takiej tematyce to postanowiłam sobie, że koniecznie muszę na jakimś się pojawić. Wreszcie się udało i jestem przeszczęśliwa! Nie wiem czy kiedyś wspominałam, ale uwielbiam seminaria z Paulą. Jest zawsze mega ciekawie, wesoło, pozytywnie i naprawdę wiele można się dowiedzieć. Zawsze po takich seminariach jestem pełna energii, mam w głowie mnóstwo pomysłów, rozwiązań, planów i dostaję ogromnego kopa motywacyjnego :)
Plan seminarium na sobotę i niedzielę najpierw wykład, a potem ćwiczenia z psami. Na wykładach było o przygotowaniu psa do sportu, o rozgrzewkach, o stretchingu, o cool down, o rozwijaniu świadomości ciała u psów, ogólnie było tego wszystkiego mnóstwo i jeszcze więcej.
Na ćwiczeniach w sobotę skupiliśmy się na rozciąganiu, dodatkowo Paula trochę obmacała Kati i pocieszyła mnie, że gdzieś pod tym jej tłuszczem są ukryte mięśnie. Trzeba tylko zrzucić zbędne kilogramy, czyli popracować trochę nad Katiową formą. A pracy dużo, bo pieseł ostatnio trochę zaniedbywany. W niedzielę były ćwiczenia na sprzęcie i trochę pomęczyłyśmy kundla. Kilka nieskomplikowanych ćwiczeń, ale mnóstwo powtórek. Było ciężko, a przynajmniej tak myślałam, ale sucz dała radę, a ja wciąż jestem w szoku, chyba nie doceniam jej czasami. Mój mały paker ;)

 fot. Kaja Kramek
 fot. Kaja Kramek
 fot. Kaja Kramek
 fot. Kasia Gastołek
fot. Kasia Gastołek

poniedziałek, 16 listopada 2015

DOG GAMES SOPOT

Z „lekkim” opóźnieniem chciałam opisać nasze wspaniałe nadmorskie wakacje i nasze drugie niezbyt udane zawody frisbee.


Z końcem lipca wyruszyliśmy w długą podróż nad morze, a mówiąc dokładniej do Gdyni.  Do Gdyni bo jest psia plaża i blisko do Sopotu, a to właśnie tam odbywały się zawody DG. Pogoda nam nie dopisywała, w tygodniu ciągle padał deszcz, wiał wiatr, było zimno i ponuro. Nad morzem byliśmy tylko trzy razy w ciągu całego wyjazdu, ja tylko raz pomoczyłam nóżki, a Kati… Sucz widziała morze pierwszy raz w życiu i pokochała je całym swoim psim serduchem. Szalała na plaży, biegała brzegiem, bawiła się, tylko nie pływała, ale to akurat nic dziwnego w końcu Kati pływać  nie potrafi ;) No i tak nam mijały dni, gdy pogoda nie dopisywała siedzieliśmy w pokoju, a gdy trochę się rozpogodziło spacerowaliśmy. I nadszedł weekend, ciepły, słoneczny, przyjemny. Sobotę spędziliśmy na zawodach, a w niedzielę leniuchowaliśmy na plaży.



Co do samych zawodów to jak zawsze brawa dla organizatorów było świetnie. Co do naszego występu to już tak powiedzieć nie mogę. Praktycznie nie ćwiczyłyśmy frisbee od zawodów w Poznaniu, dodatkowo doszło zmęczenie po codziennym długim spacerowaniu po Gdyni i nagłe ocieplenie i Kati pracowała gorzej.  Na fristajlu rozproszyła się, poszła przywitać się z Miłoszem , nie złapała kilku dysków do złapania, ogólnie nie była sobą i tym samym nie mogłyśmy się zgrać i ogólnie poszło nam słabo, byłyśmy prawie na samym końcu. Pociesza mnie fakt, że chociaż ja poprawiłam swoją punktację w porównaniu do poprzednich zawodów. A sucz no cóż miała gorszy dzień.






Po fristajlu była runda toss&fetch. Byłam pewna, że z moimi słabymi rzutami i Kati nieogarnięciem spadniemy i to na ostatnie miejsce. Wynik  z tossa chyba najgorszy w startersach(6,5pkt.), ale podobny do tego z poprzednich zawodów, a gdybym nie weszła na linię to byłby taki sam. Czyli trzeba mocno poćwiczyć rzucanie, to może kiedyś 3 strefa będzie osiągalna.
Podsumowując zajęłyśmy miejsce 14/16. W kolejnym sezonie postaramy się poprawić nasz wynik, a póki co postaram się częściej pisać ;)

I na koniec nasze pląsy:


Za zdjęcia jak zawsze dziękujemy Kai ;)

środa, 8 lipca 2015

DCDC Poznań

W ostatnią sobotę czerwca pojechałyśmy do Poznania na DCDC. Pierwszy raz miałam okazję nie tylko oglądać zawody, ale i sama brać w nich udział. Na miejsce dotarliśmy później niż przewidywałam, bo chwilę przed pierwszymi występami startersowymi, na szczęście same występowałyśmy pod koniec więc było jeszcze trochę czasu żeby chwilę odpocząć, pokibicować innym, rozgrzać siebie i psa i zdążyć się zestresować. Im bliżej do naszego występu tym większy ogarniał mnie niepokój czy sucz da radę.
Kati nigdy w życiu nie widziała tylu ludzi i psów w jednym miejscu. Pierwszy raz miała styczność z takimi rozproszeniami, przez co tak naprawdę do ostatniej chwili nie byłam do końca przekonana, czy nasz występ to dobry pomysł. Kati ma różne schizy i strasznie się nakręca, nie potrafi się uspokoić co szczególnie było widać przed naszym występem, gdy rozpierała ją energia i zaczepiała każdego i szczekała. Zamknięta w klateczce również nie odpoczywała, cały czas stała. (eeech to nasze nieszczęsne klatkowanie)
Zanim jeszcze nadeszła nasza kolej wzięłam kundla i rzuciłam mu kilka razy frisbee. Robiło się coraz cieplej, a Kati zapał do pracy maleje wraz ze wzrostem temperatury. Jakie było moje zdziwienie gdy Kati była najarana, skupiała się i aportowała!!! <3 Dla niewtajemniczonych sucz ma spore problemy z aportowaniem.
Byłam taka szczęśliwa faktem, że mój pies jednak potrafi aportować (wolno bo wolno, ale jednak), że już nic nie mogło zepsuć mi humoru.


No i nadeszła nasza kolej, wyszło słońce, Kati dyszała, a mnie ogarnął stres. Wyszłyśmy na pole, rozłożyłam dyski, a Kati podbiegała do publiczności w poszukiwaniu mojego chłopaka. Musiała się koniecznie z nim przywitać. Na treningach kompletnie nie zwraca na niego uwagi, ale po tym jak kiedyś zwiała do niego na treningowych zawodach agility spodziewałam się najgorszego. Pomyślałam sobie tylko, że na bank do niego zwieje i koniec. Przywołałam ją i na szczęście do końca występu była skupiona na mnie. Muzyka ruszyła i zaczęłyśmy nasz skromny i całkiem prosty układ. Z początku Kati rozglądała się i truchtała. W passingu, który na treningach wychodził najlepiej nie złapała 2 rzutów, które były całkiem ładne i do złapania. Potem brzydki over i tak się zestresowałam, że zamiast forehandu wyrzuciłam frisbee byle jak. Oczywiście dysk niezłapany, aż się zaśmiałam w duszy i jakoś w ułamku sekundy zdałam sobie sprawę, że już się nie stresuję tak bardzo. Dalej już jakoś poszło, nie było idealnie i te paskudne overy, na treningach jest zdecydowanie lepiej, ale dałyśmy radę, Kati była skupiona i pracowała i łapała. Ogólnie tylko 3 niezłapane rzuty!! A potem jeszcze tyle pochwał po występie, że ładny debiut, że bardzo dobrze itd. Byłam przeszczęśliwa, debiut udany na 100%. A wyglądało to tak:

 

W oczekiwaniu na wyniki, siedzieliśmy i oglądaliśmy innych, a Kati się położyła i odpoczywała. Wyciszyła się, a ostatecznie nawet przysnęła. Kolejny powód do dumy! I wreszcie pojawiły się wyniki. Po pierwszej rundzie byłyśmy 8/35. Za fristajl dostałyśmy 32,68 pkt. Wtedy to już w ogóle byłam szczęśliwa. Kundel też potrafi jak widać! 


Wiedziałam, że spadniemy po drugiej rundzie, w końcu ja nie rzucam ani dobrze, ani daleko, a Kati aportuje kiepsko, no ogólnie toss jest naszą słabą stroną. Przynajmniej ochłodziło się trochę. Starałam się rzucać bliżej, ale dobrze. Tylko jeden rzut mi nie wyszedł, bo kompletnie się nie skupiłam, ale najważniejsze, że sucz aportowała. Oczywiście musiała też sprawdzić czy Miłosz i Kaja nam kibicują i się z nimi przywitać. Tym samym straciłyśmy sporo czasu. Myślałam, że uda mi się rzucić jeszcze raz, ale przy odliczaniu Kati znowu podbiegła do nich i tym samym udały nam się tylko 4 rzuty, dało nam to 9 pkt. Ostatecznie zajęłyśmy 12 miejsce. Powtórzę się, ale debiut jak najbardziej udany!
I filmik z tossa:



piątek, 19 czerwca 2015

Najdłuższe wakacje

Od ostatniego wpisu na blogu minął prawie rok. Był to dosyć pracowity rok, głównie dla mnie, dla Kati niezbyt. Mnóstwo przygotowań, najpierw do studniówki, potem do matury, a na końcu do egzaminu zawodowego i do tego różne problemy ze zdrowiem. Na pisanie bloga czasu niestety  zabrakło.
Kati ostatnie miesiące spędzała głównie spacerując, biegając za piłeczkami i od czasu do czasu łapiąc frisbee. Ale właśnie rozpoczęłam swoje najdłuższe wakacje i mam w planach spędzić je trochę aktywniej niż ostatnie miesiące, w planach mam również zacząć pisać częściej na blogu.
Aktywne wakacje rozpoczynamy zawodami DCDC w Poznaniu.


Zgłosiłam nas do startersów. Będzie to nasz debiut i mam kilka wątpliwości np. czy Kati jest gotowa, czy da sobie radę w takich rozproszeniach, czy będzie grzeczna, ale co ma być to będzie, chcemy się dobrze bawić i spróbować czegoś nowego. Z pewnością napisze więcej po zawodach ;)