niedziela, 28 sierpnia 2011

Misia

Misia to pierwsze zwierzątko, które zagościło u nas w domu. No może nie licząc kilku jaszczurek, które mój brat chował w pudełkach z dziurkami i trzymał pod łóżkiem, póki mama się nie dowiedziała.
Także chyba mogę powiedzieć, że Misia to nasze pierwsze zwierzątko. Jest z nami od 14 lipca 2004 roku, czyli już siedem lat mamy za sobą. Mimo tak długiego czasu królik zbytnio się nie zmienił. Z wyglądu troszkę przytyła, ale z charakteru to dalej ten sam zwierz, próbujący dostać się do kabli, wchodzący za łóżko, wieczorami szalejący po domu, wiecznie głodny i całe życie chcący być głaskany.
A odkąd jest z nami Kati, jej  świat wywrócił się do góry nogami. Codziennie ktoś przychodzi rzuca jej zabawki do klatki, szczeka zachęcając do zabawy i do tego kradnie jedzenie z miseczki. To ostatnie to jej się pewnie najbardziej nie podoba, ale póki co nie okazuje tego.
Raz tylko dała odczuć, że walenie łapą w klatkę jej bardzo przeszkadza, Skończyło się na bardzo biednym piesku, kulejącym na łapkę i zadowolonym króliku :)
Ale wbrew pozorom obecność Kati wniosła do jej życia wiele dobrego. Dzięki niej Misia już nie leży samotnie na dywaniku, może zawsze przytulić się do psa, który z chęcią się odwzajemni i da jej mokrego buziaka :D



niedziela, 21 sierpnia 2011

Historia Kati

Jak już wiecie Kati jest adoptowana ze schroniska w związku z tym postaram się wam krótko i w miarę zrozumiały sposób napisać jak tam trafiła i jak to się stało, że jest teraz u mnie.

W maju 2010 roku pewna pani usłyszała jak na zalanych wodą działkach coś wyje, woła o pomoc. Była to około 3 miesięczna sunia. Przerażona, zamknięta w ciemnym miejscu, które zalewała woda…
Ile tam siedziała, co wcześniej się z nią działo nie wie nikt. Wiem jedno na pewno nie miała łatwo. Blizny na łapach, pysku, wyrwany pazur…
Została zgłoszona do łowickiego schroniska, w którym od kilku miesięcy byłam wolontariuszką. Jedna z wolontariuszek zrobiła jej zdjęcia, sunia dostała imię - Fruzia, a ja założyłam jej wątek. Pokazałam ją mamie. Fruzia podbiła jej serce, a potem serca męskiej części rodziny. Decyzja została podjęta.
Pojechałyśmy po nią w poniedziałek 7 czerwca. Pamiętam jak weszłam, a właściwie wbiegłam po nią do schroniska, ale niestety Fruzia zachorowała na parwowirozę, a szanse, ze wyzdrowieję były niewielkie. Byłam załamana. Trzy dni czekałam na jakiekolwiek wieści… I doczekałam się! W czwartek 10 czerwca 2010 roku, Fruzia, a obecnie Kati opuściła schronisko.

Pierwsze dni w domu nie należały do najprostszych. Chciałam się z nią bawić zabawkami kuliła się. Jak widziała psy, chowała się za mnie i próbowała uciekać, bała się ludzi. Nie umiała chodzić na smyczy, pomijając fakt, że w ogóle nie chciała wychodzić z domu.
A co z niej wyrosło?
Wszystkie zabawki w jej oczach są super. Wszystkie psy prędzej czy później(zazwyczaj prędzej) stają się jej bardzo dobrymi kompanami do zabaw. A na słowo spacer, Kati dostaje bzika i stoi pod drzwiami. W stosunku do obcych jest bardzo nieufna, ale wszystkich których lepiej poznaje traktuje jak starych dobrych znajomych.
Szkoda tylko, że Kati ma inne lęki, jak jazda samochodem, huki, czy pływanie.
Nad wszystkim pracujemy, więc mam nadzieję, że z biegiem czasu będzie ich coraz mniej:)

Kati jeszcze w schronisku:
 
 
Pierwsze chwile w domu i pierwszy spacer:


sobota, 13 sierpnia 2011

Witamy :D

Na wstępie wypadało by się przedstawić, a więc jestem Paula. Nie zbyt lubię o sobie pisać, ale trochę więcej informacji na mój temat znajdziecie w zakładce „O mnie”.
Mam psa i królika, oba zwierzaki są płci żeńskiej i tworzą naprawdę zgrany duet.
Misia to ponad siedmioletnia króliczka, natomiast Kati to ponad roczna sunia, adoptowana ze schroniska w Łowiczu, bohaterka tego bloga. Zwariowana, sprytna, niesamowicie szybka, zadziwiająca, z milionem (dość dziwnych) pomysłów na sekundę, ale do tego bardzo kochana, mądra, wierna…
Uwielbia ganiać po wodzie, bawić się z psami, chodzić na długie spacery, biegać za piłką, przeciągać się szarpakiem czy rozszarpywać zabawki.
Od kilku miesięcy amatorsko ćwiczymy agility i frisbee. Oba te sporty traktujemy jak zabawę. Uczymy się również różnych komend. Jestem z niej bardzo dumna, bo lista tych umiejętności jest naprawdę długa. Ale wiem, że to na pewno nie koniec, można by powiedzieć, że to dopiero początek.
Staram się urozmaicać jej życie, a Kati oczywiście stara się jak może, żebym i ja się z nią nie nudziła. Jej pomysły są naprawdę zaskakujące. Zresztą sami się o tym zapewne przekonacie.
Także zapraszam wszystkich do czytania i komentowania. Ja natomiast postaram się regularnie pisać. Mam nadzieję, że was nie zanudzę :)