Mijający rok, zdecydowanie nie należał do najlepszych, dlatego też bardzo mnie cieszy, że to już koniec i mam tylko nadzieję, że kolejny okaże się lepszy! Czego też życzę i Wam wszystkim :)
A teraz zapraszam na małe podsumowanie.
Wreszcie Kati zaczyna coraz lepiej ogarniać wielkomiejskie życie. Dotychczas mieszkała w niedużym mieście i mimo, że bywała w większych miastach to zdecydowanie w wielu miejskich sytuacjach była dzikim pieskiem. A z październikiem 2015r przeprowadziłyśmy się do Łodzi i w związku z tym sucz musiała nauczyć się pewnych nowych zasad życia. Jest jeszcze trochę do przepracowania i może wreszcie zbiorę się w sobie, żeby spróbować to ogarnąć, ale póki co sucz staje się coraz lepszym miejskim pieseczkiem (dopóki czegoś się nie wystraszy ;) ).
Początek roku obfitował w kilka mega dobrych treningów frisbee, pojawiły się jakieś plany frisbowe i wreszcie agilitowe, ale zaraz z Katiowym problemem z kręgosłupem wszystkie się posypały. Było wiele smutku, wiele wizyt u różnych weterynarzy i znowu wiele smutku. Ostatecznie mimo pewnych ograniczeń Kati wciąż wiedzie dosyć aktywne życie.
W kwietniu byłyśmy na seminarium u Patrycji Kowalczyk, z którego wróciłyśmy z mnóstwem pomysłów na sztuczki, a w mojej głowie, jeśli chodzi o obedience, trochę się rozjaśniło. Czasem zdarza nam się coś porobić pod tym kątem i kurcze, spodobało nam się.
W sierpniu byłyśmy na naszym pierwszym dogtrekkingu i to nocnym i na dzień dobry udało nam się stanąć na pudle. Zdecydowanie niesamowite przeżycie, biegać z psami w nocy po lesie oświetlając drogi latarkami. Świetna alternatywa dla zwykłego spaceru. Czekam z niecierpliwością na kolejną edycję.
W październiku udało mi się uczestniczyć jako obserwator w treningu z Paco Lobo. Cały czas jestem pod zachwytem jego pozytywnej energii i niesamowitych pomysłów. Może kiedyś uda mi się jeszcze wybrać na jakiś trening, tylko tym razem z suczem. Wprawdzie pojawiła się taka możliwość, ale niestety potwornie się wtedy rozchorowałam i musiałam zrezygnować nad czym strasznie ubolewam do tej pory.
W listopadzie natomiast tym razem z Kati byłyśmy na treningu frisbee u Julii Zaborowskiej, gdzie próbowałam udoskonalić swoje słabe rzuty i nauczyć się kilku fajnych tricków, w czym Julka jest już chyba mistrzem!
A z końcem listopada kolejne wizyty u weterynarza, tym razem, dla odmiany po tegorocznych problemach z kręgosłupem czy ciągłym rozwalaniu sobie łapek, Kati ma jakieś zmiany skórne. Część już znikła, ale jedna na głowie powraca, plus dodatkowo ostatnio znalazłam jakieś nowe. Po Nowym Roku czeka nas kolejna wizyta i mam nadzieję, że mimo pewnych przypuszczeń, nie okaże się to nic poważnego.
Rok 2016 mimo, że miał w sobie kilka naprawdę dobrych chwil to ostatecznie nie uważam żeby był udany, a nawet jestem skłonna określić go mianem najgorszego. Wydarzyło się też wiele złego w moim niepsim świecie. I ostatecznie mam nadzieję, że naprawdę kolejny rok będzie lepszy. W końcu po burzy zawsze wychodzi słońce ;)
O planach na 2017 rok nic jeszcze nie piszę, bo nie chce zapeszyć, zobaczymy jak to jeszcze będzie.
Wszystkim, którzy dotrwali do końca życzymy szczęśliwego Nowego Roku!!!
Za zdjęcia dziękuję Kai Kramek.